Zwykle, jak myślimy o diecie, to łączymy ją z nadwagą, z „widoczną” i bezdyskusyjną nadmierną ilością zbędnych kilogramów.
Na moim blogu pisałam już artykuł o obrazie własnego ciała. Każdy z nas ma zaburzenia na poziomie poznawczym, co znaczy, że widzimy siebie inaczej, niż wyglądamy naprawdę, niż widza nas inni (te zaburzenie działa w dwie strony – jedni maja wrażenie, że są grubsi niż w rzeczywistości, a inni widzą się szczuplejszymi, niż wskazuje BMI)
W mojej pracy spotykam się z różnymi historiami, z zaburzeniami odżywiania, dziś chciałam przybliżyć jedną z nich, zaczynając od fragmentu listu od jednej podopiecznej-trochę, ku przestrodze.
————————————————————————————————————————————————
…Nie wiem co mam zrobić.
Pływam już od ponad dwóch lat codziennie, niestety kompletnie brak mi sił, nie cieszy mnie to, ale wstaje rano i jadę na basen bo muszę…Organizm mam już przemęczony, nogi napięte, ręce, nogi mi cierpną.
Jak mam sobie pomóc???
Wiem, że ciało woła o regenerację, ale to jest silniejsze ode mnie, nie potrafię sobie przetłumaczyć.
Czy jak trochę sfolguje, np. będę jeździć co drugi dzień to nie wpłynie to na mój metabolizm? Nie zacznę tyć?
Nie wiem co mam zrobić…
Ja jestem wielkim zwolennikiem pozytywnego „uzależnienia” od aktywności fizycznej. Pracując z osobami, które nie przepadają za ćwiczeniami, stosujemy techniki i ćwiczenia, które pomogą nam sprowadzić regularną aktywność fizyczną, do poziomu nawyku „mycia zębów” – czyli oczywistej czynności, nieuzależnianej od pogody, samopoczucia i innych czynników.
Natomiast zawsze podkreślam, że nasz organizm jest mądry, wie, czego potrzebuje najbardziej w danym momencie – sztuką jest nauczyć się go słuchać i szanować jego potrzeb.
TYLKO wtedy odpłaci się piękną sylwetką i dobrym zdrowiem.
Prawdopodobnie, po przeczytaniu tego niewielkiego fragmentu listu, większość ma podobne odczucia. List jest wołaniem o pomoc. Osoba, która go pisała, jest bardzo szczupła, nigdy nie miała problemów z nadwagą i otyłością, natomiast od dłuższego czasu boryka się brakiem akceptacji wizerunku własnego ciała, przy czym będąc szczęśliwą w związku z mężczyzną, który ma dużą nadwagę.
Historia jest długa i złożona, mam nadzieję, że zakończy się happy endem. Mocno trzymam za to kciuki.
W tym miejscu chciałam tylko pokazać i nakreślić, że problem z prawidłową wagą ZAWSZE zaczyna się w głowie i tam należy rozpocząć poszukiwanie rozwiązań. Bez względu na to, czy mamy za dużo kilogramów, czy wręcz za mało.
W każdym jednym przypadku, nieocenioną rolę odgrywa wsparcie. Nie bójcie się o nie zwrócić, czy to do bliskiej osoby, czy do specjalisty, a najlepiej do obojga z nich!